czwartek, 7 lipca 2016

NIC JAK CZAS

Każdy w swoim mieście ma przynajmniej jedną podejrzaną ulicę. Stajesz przed taką i widzisz grupkę chłopaków w dresach palących szluga z piwem w drugiej dłoni. Ten widok mnie zawsze śmieszył, dopóki nie znalazłam skrótu do domu z pracy, przez taką właśnie ulicę. Staję przed nią pierwszy raz i myślę sobie: Czy jestem wystarczająco prawilna, żeby postawić nogę na ICH ulicy? Czy może poświęcić 20 minut więcej na powrót do domu i zrobić to w spokojnym stylu? 
JP, JP, JP 100%,  HWDP, śmierć konfidentom, Andżelika kocham cie, wruć do mnie, po co mi muzg - mam dres, śmierć konfidentom. Dobra stary, pisałeś to ścianę temu. 






Postanowiłam zrobić sobie wycieczkę taką właśnie ulicą. Wyłączyłam muzykę w słuchawkach, co by słyszeć kiedy ktoś się będzie do mnie zbliżał. Mam szczęście, że jestem "lalunią", a nie facetem w rurkach, bo czuję, że nie wróciłabym do domu o własnych siłach. 
Usłyszałam tam wiele komplementów w moją stronę. Tłumacząc to na nasze - jestem bardzo interesującą i piękną kobietą. W ich języku to brzmiało mniej więcej: Tee, lalunia, cho no tu! J********* cie k***** 
Jednak o dziwo moją uwagę bardziej od Sebków zwróciły ściany.
Stare kamienice. Rzeźbione, obdarte balkony, na których suszą się męskie gacie z napisem "instruktor seksu". Gdzieniegdzie jeszcze drewniane okna. Na oko daję im jakieś 100 lat. Jesteście w stanie sobie wyobrazić, ile te mury widziały? 
Wybudowane w czasach, kiedy za ludzi nie pracowały maszyny. Robotnicy, którzy już dawno obchodzili swoją trzydziestą rocznicę śmierci pracowali latami, żeby postawić kamienne ściany. Niszczone przez czas, przez wojnę, stoją tam tyle lat... W tych murach urodziła się nie jedna osoba, nie jedna zmarła. Odbyły się tam tysiące kłótni. Ktoś skoczył z okna i zatrzymał się na balkonie sąsiada. Wiele osób z nich wyszło i nie wróciło. Ktoś zapomniał ściągnąć patelnię z ognia i zadymił sufit, komuś ciekły rury. Ktoś się tam chował, ktoś inny został znaleziony. Pod tym dachem odbyło się tyle imprez. Ktoś się tam kochał, ktoś się rozwodził, komuś ciekły łzy. Ktoś o to dbał, remontował, zmieniał dachówki. 
Wszystko po to, żeby jakiś kretyn, jeden z drugim wziął spraya i wyraził swoją nienawiść do systemu, którego nawet nie jest w stanie ogarnąć swoim ograniczonym umysłem. I ja się pytam: Gdzie my żyjemy? Wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale brak szacunku do rzeczy, które nawet nie są nasze to dla mnie szczyt wieśniactwa.

2 komentarze :

  1. Uwielbiam czytać Twoje posty. Czasami mam wrażenie, że niektórzy ludzie zgubili mózg w epoce kamienia :)

    OdpowiedzUsuń